Weszliśmy w nowy rok, także sportowy. Uznaliśmy, że to dobra okazja, by podsumować wydarzenia minionych dwunastu miesięcy. Pomógł nam w tym Jan Kibic, człowiek, który stara się być na wszystkich imprezach. Oto zapis przeprowadzonej z nim rozmowy.

Dwanaście miesięcy okiem kibica

- Dzień dobry. Skąd Pan wraca taki zdenerwowany?

- Sprzed bramy Wyższej Szkoły Policji. Z rozpędu wybrałem się na mecz siatkówki. Zapomniałem, że Gwardii nie zgłoszono do rozgrywek. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, czym przerwano pewną ciągłość. Grali różnie, ale była to chociaż jakaś rozrywka w jesienne lub zimowe wieczory.

- No tak, ten rok dla gier zespołowych w n aszym powiecie w ogóle był chyba nie najlepszy. Mój brat, który czasem przyjeżdżał do Szczytna i chodził ze mną na spotkania MKS-u, już rok czy dwa lata temu bywał po nich załamany i pytał, czy to są prawdziwe mecze. A teraz – klasa A.

- I to ostatnie miejsce. Skandal prawdziwy. Taki jeden kibic, chyba jeszcze wierniejszy ode mnie, powiedział kiedyś, że będzie chodził nawet na klasę B. Oby jego słowa się nie spełniły. Ja nie wiem, czy znajdę w sobie tyle samozaparcia. Nawet wiele wiosek ma tę okręgówkę. Jedwabno na przykład, ale ono to już w ogóle. Wie Pan, ile Zryw zdobył punktów jesienią?

- Wiem, prowadzę dział sportowy w „Kurku”.

- Zero, jak Pan pamięta. W czwartej lidze też niewiele lepiej. Błękitni wloką się w ogonie. Omulew miała chociaż niezłą wiosnę, jeszcze w okręgówce, teraz niby też tragicznie nie jest, ale chłopaki strzelają głównie w poprzeczki i słupki.

- Pamiętam z podwórka takie niezbyt ładne powiedzonko: „Każdy głu...”

- Niech Pan go lepiej nie kończy. Oni grają w sumie całkiem inteligentnie, tylko tak jakoś wychodzi. A w pucharze z Działdowem to prawie po ciemku trafiali – i to do bramki III-ligowca.

- Byłem - pamiętam, choć niewiele widziałem.

- Ja też, ale ci z noktowizorami opowiedzieli o tym, co niewidoczne dla oczu.

- My tylko o futbolu i siatkówce, a przecież nie samą piłką żyje kibic.

- Jan Kibic.

- Tak narzekamy i ironizujemy, ale rok 2012 nie był u nas sportowo taki najgorszy. Możemy chociażby cały czas or ganizować Plebiscyt na Najpopularniejszego Sportowca Powiatu. O czymś to świadczy.

- Jako Kibic – i to przez duże K – kibicuję głównie grom zespołowym... A tu raczej krucho. Ale ma Pan rację, nie było tak źle. Niech sobie przypomnę... Z powodów finansowych nie pojechałem na kilka zagranicznych czy krajowych imprez, których nasi sportowcy nie zamienili na dalekie wycieczki i z których przywieźli medale albo co najmniej zajmowali eksponowane miejsca. Nie zawodzili tradycyjnie bracia Reginowie, młodzi bokserzy czy ratownicy wodni. Nie spoczywa na laurach – i jako zawodnik, i jako trener - Jacek Szewczak. Podziwiam weteranów: Janusza Jastrzębskiego i Tadeusza Dymerskiego. Oddzielny rozdział to kulomiot i dyskobol Konrad Bukowiecki, który pobił chyba wszystkie możliwe rekordy. Chciałbym za kilka lat oglądać go- jeśli nie na żywo z trybun – to w telewizji. Przyjemnie było też przeczytać o naszym krajanie, pochodzącym z Wielbarka Marcinie Janowskim, który zawojował Europę, rywalizując w ju-jitsu brazylijskim. Tylko jakoś te różne ważne rzeczy działy się poza Szczytnem czy powiatem. Choć z drugiej strony u nas też parę imprez się odbyło. Z przyjemnością czy z zaciekawieniem oglądałem Bieg do Ula, galę MMA, silnie obsadzone zawody pływackie na Dni Szczytna czy wyścig MTB z Cezarym Zamaną. No nie, trochę się jednak działo...

- Czego życzyłby Pan naszym sportowcom w nowym roku?

- Dużych dotacji dla klubów. Wie Pan, ile pieniędzy dostają drużyny piłkarskie w naszym województwie? Kryzys jest niby wszędzie, ale na jednej sesji w Pasymiu podano takie sumy przeznaczane na zespoły w innych miejscowościach, że aż szkoda naszych. Życzyłbym jeszcze, aby sportowcy zawsze prowadzili sportowy tryb życia, byli ambitni i nie tracili wiary, że po porażce przyjdzie czas na zwycięstwo.

- Dziękuję za rozmowę i życzę jak najwięcej pozytywnych sportowych wrażeń w 2013 roku.

Z Janem Kibicem, czyli

Grzegorz Pietrzykiem rozmawiał... Grzegorz Pietrzyk