Po ponad rocznej rehabilitacji, jaką przechodził po wypadku na trasie jednego z rajdów, szczycieński rajdowiec powrócił do wyścigów.

Jeszcze się pokaże

POWRÓT DO ŚCIGANIA

Po treningach postanowił wystartować w Rajdzie Kormoran w 2000 roku. Wyścig nie zaczął się zbyt dobrze. Po pierwszym dniu tracił do prowadzącego prawie minutę. Jednak z każdym kolejnym odcinkiem Wojtkowi szło coraz lepiej i strata do pierwszego miejsca zaczęła się zmniejszać. W ostatecznej klasyfikacji do pierwszego miejsca zabrakło 3 sekund. Pół roku później wziął udział w Rajdzie Wisły. Wystartował w nim pożyczonym od Łukasza Sztuki Lancerem Evo V. Tam przez pierwsze odcinki również zanosiło się na podium. Niestety szczęście go opuściło na jednym z nocnych odcinków. Warstewka piachu na zakręcie sprawiła, że kierowca utracił panowanie nad autem, które wyjechało w pole. Długo nie mógł znaleźć z niego wyjazdu, na mecie okazało się, że w ten sposób stracił ponad 2 minuty. Podczas drugiego dnia zawodów udało się nieco odrobić straty, niestety na jednym z odcinków przebił oponę. Czasu zmarnowanego na wymianę koła nie dało się już odrobić i ostatecznie zajął 4. miejsce w klasie. Coraz bardziej dawał się we znaki brak sponsora. Jak mówi czasy, gdy ścigał się nieco tylko przerobionym oplem astrą minęły bezpowrotnie.

- Start w rajdzie, który trwał weekend kosztował wtedy 100.000 zł. Mogłem pojechać jeszcze w kilku rajdach tylko co dalej? Trzeba było powiedzieć sobie: czy startujemy dalej, czy inwestujemy pieniądze?

Rosnące koszty i brak widoków na pozyskanie sponsorów wpłynęły na decyzję o zakończeniu kariery rajdowej. Trwała ona od roku 1995 do 1998 plus dwa wyścigi po wyjściu ze szpitala.

KOSZTOWNY SPORT

Wyścigi do dziś są ogromną pasją Wojtka. Bardzo wiele czasu spędza grając na Playstation w słynną grę wyścigową. Ma do tego specjalnie przystosowany wyścigowy fotel, przed sobą kierownicę a po prawie stronie lewarek hamulca ręcznego oraz gałkę zmiany biegów.

- Jak czas na to pozwala, potrafię tak jeździć kilka godzin.

Jego siedmioletni syn Michał także zaczyna przejawiać zainteresowanie tematyką sportów motorowych. Często razem oglądają wyścigi F1. Na pytanie czy będzie próbował rozwijać u syna zamiłowanie do ścigania odpowiada: - Niekoniecznie. Jednym z głównych problemów są pieniądze. W dzisiejszych czasach, żeby jako tako przejeździć sezon potrzeba około 1 mln złotych.

Samochody rajdowe z najwyższej półki jeżdżą na specjalnym paliwie, którego cena może przyprawić o zawrót głowy niejednego kierowcę. Litr takiej benzyny kosztuje bowiem około 30 złotych, co przy spalaniu aut rajdowych wynoszącym około 60 litrów na 100 kilometrów trasy jest już sporym wydatkiem. Mimo wypadku, niczego nie żałuje. Jeśli będzie ku temu możliwość, zamierza wziąć jeszcze udział w kilku rajdach. W niedalekiej przyszłości planuje posiadany przez siebie samochód lekko przerobić i rozpocząć próbne jazdy po leśnych traktach. Do udziału w rajdach chce wypożyczyć odpowiednie auto u jednej ze specjalistycznych firm.

- Będę się starał zdobyć kilku sponsorów. Teraz na pewno będzie mi łatwiej, będąc szefem firmy poznaje się wielu ludzi.

Wierzymy, że do zapowiadanych startów w rajdach dojdzie już w niedalekiej przyszłości.

Łukasz Łogmin/fot. archiwum rodzinne Wojtka Zaborowskiego