Dzisiaj do rąk Czytelników trafia 600. numer "Kurka"! Liczba to okrągła i pokaźna, cóż, aby tak się stało redakcja musiała przetrwać wraz z Czytelnikami prawie 17 lat! Spory to szmat czasu, skłaniający do wspomnień.

Jubileuszowe wspomnienia

TRUDNE POCZĄTKI

Pierwszy numer "Kurka" ukazał się na Wielkanoc 1990 r. Składany pracowicie na ręcznej maszynie do pisania rozszedł się w nakładzie... 300 sztuk.

Akapity nierówne, bo ówczesne maszyny nie potrafiły justować, moc błędów, korekta wpisywana odręcznie i odręcznie kreślone tytuły - oto cechy pierwszych egzemplarzy, ale i tak z wypiekami na twarzy oglądaliśmy to własne, jakże niedoskonałe dzieło.

W redakcyjnej stopce stało, że twórcami dzieła były tylko trzy osoby: Andrzej Olszewski, Marek Plitt i Kazimierz Napiórkowski (szata graficzna). A gdzie inne osoby, które kręciły się w ciasnym pokoiku redakcji - Elżbieta Minksztyn, Elżbieta Olszewska i współpracownik Walenty Nowiński? Pamięć ludzka jest jednak zawodna, dopiero lektura kurkowego archiwum uzmysłowiła mi, że w wyżej wymienionym gronie tworzyliśmy nie "Kurka", a jego prekursora "Mazura" - pismo Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" w Szczytnie. Na zasadach całkowicie wariackich, społecznie, po godzinach pracy. Tak też zresztą tworzone były pierwsze numery "Kurka", aż do listopada 1990 roku, kiedy pismo stało się niezależnym dwutygodnikiem miejskim - co dumnie stało w winiecie.

Cztery lata później doczekaliśmy się setnego wydania. Postęp dał się zauważyć, i to ogromny.

Nakład sięgnął 3000 egzemplarzy, nieco zmieniła się winieta, a na okładce doszedł trzeci kolor - subtelny błękit pościeli... bo wycięliśmy Drogim Czytelnikom setny numer! Skład był już wtedy komputerowy.

No i mieliśmy moc współpracowników, co było udokumentowane specjalnym jubileuszowym portretem zbiorowym.

Z obszernego podpisu pod spodem dowiedzieć się było można, że do tego zacnego grona należał m.in. ks. Lech Lachowicz - cykl artykułów "Lachy na strachy", Wiesław Mądrzejowski - "Coś dla ciała", Jana Steraniec, parający się publicystyką i Artur Trochimowicz piszący o sporcie. Należy też dodać, że na portrecie zbiorowym zabrakło podobizn kilku znaczących dla gazety osób, wśród nich Grzegorza Kasjaniuka, dziś dziennikarza Radia Olsztyn, Dariusza Burlińskiego ("Super Express"), a przede wszystkim... Kazimierza Napiórkowskiego, który oczywiście ów portret własnoręcznie sporządził, ale o sobie najwyraźniej zapomniał - a to ci heca!!

NASZ KATECHIZM

Kazimierz, choć już nie mieszka w Szczytnie, znowu współpracuje z "Kurkiem".

Ostatnio nie był zadowolony z winiety, którą notabene sam zaprojektował. Tymczasem ta z drobnymi zmianami - inny krój czcionki z powodu przejścia na skład komputerowy i mniejszy kogut - przetrwała do zeszłego tygodnia. Od dzisiaj jest taka, jaką widać na okładce.

To w zasadzie pierwsza w dziejach "Kurka" tak poważna rewolucja. Cóż, stara winieta się zestarzała i nie pasowała do czasów współczesnych - XXI wieku. Ale, ale... w setnym numerze, czyli pochodzącym z XX w. znalazłem rzecz, która ani trochę nie straciła na aktualności. Nieco pół żartem, nieco pół serio zamieściliśmy tam... "Katechizm Radnego".

Jego lektura powinna być obowiązkowa dla każdego dzisiejszego rajcy, ja natomiast ograniczę się do przytoczenia końcowych akapitów, które stanowią bardzo krótką, ale treściwą "Modlitwę Radnego":

Panie Boże, spraw, abym nie ględził i nie odzywał się, dopóki nie jestem przekonany, że mam coś istotnego do powiedzenia.

I niech to będzie, jeśli zmienimy słowa "do powiedzenia" na "do napisania", również motto naszej "Kurkowej" działalności.

Czytają nas bowiem nie tylko w naszym mieście, ale i kraju oraz za granicą. W 1994 roku donosiliśmy, że chicagowski polonijny "Dziennik Związkowy" przedrukował szereg naszych artykułów, a także zdjęcia z "Dni i Nocy Szczytna" oraz że czytają nas w Niemczech i Anglii.

STARAMY SIĘ

Przez kolejne lata, już jako tako opierzeni w dziennikarskim rzemiośle, dotrwaliśmy do 200. numeru, co nastąpiło w 1998 r. Na okładce zamieściliśmy (już kolorowe) zdjęcie Zbigniewa Dobkowskiego, bo nasza dwusetka zbiegła się z sędziowaniem przez niego 1500 meczu piłki nożnej. Ale nie dość na tych zbiegach okoliczności, bo gdy 200. numer był już na ukończeniu, dotarła do nas wiadomość, że:

"po raz kolejny w dorocznym konkursie dla prasy lokalnej województwa olsztyńskiego nasza gazeta w zdobyła zwycięski laur".

Obecnie mamy całą kolekcję nagród, a ostatnia to ciężki i nieporęczny metalowy buzdygan zdobyty w minionym 2005 roku. Jest to I nagroda w III ogólnopolskim konkursie redakcji gazet lokalnych mających największy wpływ na kształtowanie świadomości proekologicznej społeczeństwa - uh, co za długa nazwa.

TRWAMY i TRWAMY

Trzon redakcji w zasadzie nie zmienił się od momentu założenia tytułu. Tyle, że odeszła na emeryturę Basia Subotowicz wówczas, a dzisiaj Wodzińska, no i nie tak dawno uciekła od nas Halinka Bielawska z dość dziwacznego powodu. Chciała, działając w nowym tytule, stworzyć pismo, które - jak zapowiadała - miało wyeliminować "Kurka" z prasowego rynku w ciągu pół roku.

Tymczasem "Kurek" ma się dobrze, a może nawet lepiej, bo zaglądając w zeszłym miesiącu do księgi gości na naszej stronie internetowej znalazłem tam taki liścik:

"Lektura konkurencyjnych "gazetek" skłoniła mnie do wyznania KURKOWI monogamicznej miłości! Wybacz, Droga Redakcjo, że zachłysnęłam się darmowymi, propagandowymi stronami o ekstra czerwonym kolorze... Nie traćcie ducha, nie traćcie prawdy w drodze do powiększania nakładu. Nasi "stołkowicze" czują się zupełnie bezkarni i tylko siła mediów może sprawić, iż poznamy ich prawdziwe intencje. Czytelnicy zawsze doceniają obiektywizm i nie pozwolą na manipulowanie. Z Waszych stron jawi się całkiem inny obraz rzeczywistości niż u konkurencji, czyżby więc tylko KUREK był ostoją publicznej moralności? Zobaczymy, co zmienią wybory samorządowe, oby cokolwiek.... Pozdrawiam!" (Aga, dnia: 26.01.2006)

Oczywiście nie ze wszystkim jest tak cudownie, bo oto inny gość pisze z kolei tak:

"jesteście do kitu, 14 grudzień był dawno i strona z tego dnia ukazująca się 22 grudnia to chyba lekka przesada".

(Roman, dnia: 22.12.2005)

STAŁE I ZMIENNE CECHY

Od początku pisma nie zmienił się także jego format, zawsze było to A-4, czyli 21,0 cm x 29,75 cm. Wielkość, jak uważa redakcja, poręczna, w sam raz, bo zawsze gazetę można schować za pazuchę czy do małej torby na zakupy, a jaka wygoda w czytaniu. "Kurek" rozłożony na stole zajmuje tak niewiele miejsca, że można nawet oddać się lekturze w trakcie obiadu, czego jednak nie polecamy.

Było jednak coś, co zmieniało się ogromnie - ceny. Oj, te dopiero dokazywały, ukazując przy okazji stan polskiej gospodarki.

I tak w 1991 roku trzeba było wybulić na nas, tutaj uwaga - 1200 zł!. W grudniu 1993 r. - 3000 złotych, a styczniu 1994 roku - 5000 zł. Rekord padł w 1995 - 8000 zł, ale... jednocześnie także 80 nowych groszy, jak stało w nawiasie, bo wówczas nastąpiła rewaloryzacja pieniądza. Były w obiegu stare i nowe złotówki, o czym już prawie zapomniałem. Obecna cena to 2,50 zł i od dłuższego czasu już się nie zmienia. Mała inflacja, mocna złotówka sprzyja stabilizacji. I, jak myślę, stabilnie przetrwamy kolejne lata, a na pewno do 1000. numeru.

Tekst i foto Marek J. Plitt

2006.02.15