Spośród wszystkich samorządów powiatu szczycieńskiego, kampania wyborcza w gminie Dźwierzuty miała najbardziej burzliwy, a do tego nie do końca uczciwy przebieg. Na kilka dni przed drugą turą wybuchł tu prawdziwy skandal. Dwaj pracownicy Gospodarstwa Pomocniczego przy Urzędzie Gminy zostali zatrzymani przez policję po tym, jak roznosili ulotki godzące w dobre imię Tadeusza Frączka, rywala wójta Czesława Wierzuka w walce o fotel gminnego włodarza.

Kulejąca demokracja

WÓJT SPRAWDZA LOKALE

O tym, że batalia o urząd wójta Dźwierzut będzie niezwykle zacięta, byli przekonani wszyscy obserwatorzy lokalnej sceny politycznej. Wielu wyrażało też obawy, że kampania wyborcza może przebiegać niezgodnie ze standardami przyjętymi w demokracji. Przypuszczenia te niestety znalazły potwierdzenie. Już podczas pierwszej tury doszło do kilku incydentów zakłócających ciszę wyborczą. Dzień przed wyborami, w różnych punktach na terenie gminy pojawiły się ulotki-instrukcje, wskazujące mieszkańcom, jak mają głosować. Nakłaniały one do tego, by na kartach wyborczych stawiać znak "X" przy kandydatach Polskiego Stronnictwa Ludowego, ugrupowania popierającego wójta Czesława Wierzuka.

- W dniu wyborów wójt odwiedzał lokale wyborcze pod pretekstem sprawdzania, czy wszystko jest tam w porządku. W Rumach osobiście rozdawał ulotki wskazujące, na kogo należy głosować - relacjonuje radny gminny poprzedniej kadencji Leszek Dec.

O zdarzeniu powiadomiono policję, która prowadzi w tej sprawie postępowanie. W rewanżu Wierzuk poskarżył się stróżom prawa na swoich przeciwników, że ci złośliwie go nękają.

- Chodziło o to, że jechaliśmy za nim w drodze z Rum - opowiada Dec.

Według przewodniczącego gminnej komisji wyborczej w Dźwierzutach już na początku października na niektórych członków wywierano naciski, by zrezygnowali z zasiadania w jej składzie. Tak stało się w przypadku przedstawicielki Samoobrony.

- Wójt powiedział, że nie może być w komisji, bo w wyborach do Rady Gminy startuje jej ojciec, który akurat do tej rady nie kandydował - mówi Jerzy Pióro.

Z prac w komisji na skutek podobnych nacisków zrezygnowały też inne osoby. O sprawie powiadomiono dyrektora biura wyborczego w Olsztynie.

- W jego obecności dziewczyna rekomendowana przez Samoobronę wszystko oficjalnie potwierdziła - mówi Pióro.

Nie ma on wątpliwości, że działania Wierzuka były podyktowane chęcią wprowadzenia do komisji jak największej liczby "swoich".

CHWYT PONIŻEJ PASA

Prawdziwy skandal wybuchł jednak na trzy dni przed drugą turą wyborów, w której mieli się zmierzyć Czesław Wierzuk i popierany przez opozycję Tadeusz Frączek. W czwartek 23 listopada jeden z mieszkańców zauważył dwóch mężczyzn rozwieszających na terenie Dźwierzut ulotki, których treść godziła w dobre imię rywala dotychczasowego wójta.

- Kiedy dostaliśmy telefon z tą informacją, wsiedliśmy w samochód i zaczęliśmy szukać tych osób - relacjonuje Leszek Dec.

Po zatrzymaniu mężczyzn poproszono ich o wyjaśnienia i zawiadomiono policję.

- W rozmowie z nami przyznali, że są pracownikami Gospodarstwa Pomocniczego, a roznoszenie ulotek zleciła im jego szefowa Sylwia Jaskulska - opowiada Dec.

W ulotkach znalazły się informacje dotyczące m.in. rzekomej działalności Frączka w stanie wojennym. Autorzy napisali, że jako funkcjonariusz milicji dowodził wtedy kompanią ROMO pacyfikującą Hutę Katowice. Oprócz tego druki dotyczyły także życia prywatnego kandydata na wójta. Pod treścią ulotek podpisali się "Oszukani Wyborcy". Tadeusz Frączek całą sprawą jest mocno zbulwersowany.

- To chwyt poniżej pasa - ocenia działania swoich przeciwników.

Podkreśla, że ulotki zawierają wyłącznie pomówienia i nie mają nic wspólnego z prawdą.

- Pod Hutą Katowice ani w mundurze, ani po cywilnemu nigdy nie byłem - mówi.

Policja zabezpieczyła ok. 50 ulotek, a kolportujących je pracowników Urzędu Gminy zatrzymano w celu złożenia wyjaśnień.

- Wykonujemy czynności sprawdzające w kierunku przestępstwa zniesławienia - informuje komisarz Ewa Żyra, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Szczytnie.

TOTALNY TERRORYZM

Tymczasem kierownik Gospodarstwa Pomocniczego w Dźwierzutach Sylwia Jaskulska kategorycznie zaprzecza, by miała ze sprawą cokolwiek wspólnego.

- Żadnego roznoszenia ulotek nikomu nie zlecałam - mówi, przyznając jednocześnie, że przyłapanymi na gorącym uczynku okazali się jej pracownicy. Odpiera też sugestie opozycjonistów, że ulotki były drukowane w urzędzie.

- To nieprawda - ucina Jaskulska.

Leszek Dec przypomina jednak, że szefowa Gospodarstwa Pomocniczego na zwycięstwie Wierzuka mogłaby tylko skorzystać. Gdyby został wójtem, musiałby zrezygnować z mandatu radnego powiatowego, a wtedy jego miejsce zajęłaby właśnie Jaskulska. W wyborach do Rady Powiatu na liście PSL w okręgu Dźwierzuty-Pasym była tuż za nim pod względem liczby zdobytych głosów.

- Naiwnością byłoby myślenie, że za całą akcją stoją tylko ci dwaj pracownicy gospodarstwa - mówi były radny.

Z kolei przewodniczący gminnej komisji wyborczej nie ma wątpliwości, że to, co dzieje się w Dźwierzutach z demokracją ma niewiele wspólnego.

- Panuje tu totalny terroryzm. Tak to trzeba nazwać - nie szczędzi mocnych słów Jerzy Pióro.

Walery Piskunowicz, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Olsztynie potwierdza, że w Dźwierzutach doszło do złamania prawa.

- Jest to naruszenie artykułu ordynacji o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta mówiącego o tym, że kto w materiałach wyborczych nie umieszcza informacji, skąd one pochodzą, podlega karze.

Jego zdaniem unieważnienie lub przesunięcie głosowania byłoby jednak niezasadne.

POLICJANCI I ORDYNACJA

Leszek Dec ma też wiele uwag do pracy policji i sposobu, w jaki reaguje na doniesienia o łamaniu prawa. Jego zdaniem przyczyną tego jest nieznajomość przez funkcjonariuszy ordynacji wyborczej.

- To przecież ustawa ogólnodostępna. Wybory są raz na cztery lata, więc funkcjonariusze powinni być szkoleni w przepisach. Zdarza się jednak tak, że policjanci nie podejmują interwencji, prosząc, byśmy podali im paragraf, który został naruszony - mówi.

Ewa Żyra z KPP odpiera te zarzuty.

- Policjanci czytają przepisy ordynacji wyborczej i na jej podstawie kwalifikują dane zdarzenie. Prawda jest jednak taka, że ocena ludzi często różni się od faktycznej oceny prawnej - mówi rzeczniczka szczycieńskiej komendy.

CIĘŻKI DZIEŃ WÓJTA

Nazajutrz po incydencie wójt Wierzuk miał ciężki dzień. W piątek 24 listopada na spotkanie wyborcze do Dźwierzut przyjechał prezes PSL Waldemar Pawlak, by wesprzeć kandydata partii w walce o fotel włodarza gminy. Wiec w dźwierzuckim gimnazjum odbył się, mimo trwającej w kraju żałoby narodowej po tragedii w kopalni "Halemba". Humor Wierzukowi najwyraźniej mocno psuło zainteresowanie mediów aferą związaną z ulotkami oczerniającymi Frączka. Telewizji Olsztyn wójt wyjaśniał, że o niczym nie wiedział.

- Dopiero dziś usłyszałem o tym w Polskim Radiu - tłumaczył się przed kamerami Wierzuk, zapewniając, że jego sztab nie miał z ulotkami nic wspólnego. Na koniec stwierdził, że pracownicy urzędu... znaleźli druki na przystanku autobusowym.

Podczas spotkania wójt zaprezentował mieszkańcom nowych radnych, ale tylko tych, którzy zdobyli mandat z ramienia PSL, pomijając całkowicie pozostałych. Z kolei prezes ludowców Waldemar Pawlak apelował, by do samorządu wybierać ludzi sprawdzonych.

- Kiedy się idzie do lekarza, to do takiego, który zna się na rzeczy, a nie do dentysty, żeby zoperował wyrostek - mówił Pawlak.

Odniósł się też do przedwyborczej gorączki panującej w Dźwierzutach.

- Wiem, że tutaj jest trudna sytuacja i zaczyna się ostra jazda. Przestrzegajcie reguł i zasad, bo nawet jeśli na jakimś etapie jest ciężko, to na dłuższą metę solidnym podejściem się wygrywa - apelował Pawlak.

Ewa Kułakowska

2006.11.29