Spore emocje wywołuje wśród szczycieńskich radnych budowa marketu przy ulicy Chrobrego. Mają żal do burmistrza, że zamiast zapowiadanych korzyści, przynosi ona straty. Wytykają mu też, że oszukał wyborców, obiecując w kampanii wyborczej, że w Szczytnie nie powstaną duże obiekty handlowe. - Wtedy była inna sytuacja - odpowiada atakowany.

Market z pretensjami

WYDUTKANE MIASTO

Sprawy związane z budową dużego obiektu handlowego na ulicy Chrobrego budzą liczne kontrowersje. Można się było o tym przekonać podczas sesji Rady Miejskiej 23 listopada.

Temat wywołał radny Ryszard Gidziński. Powołując się na wcześniejsze zapewnienia burmistrza o korzyściach płynących z budowy marketu, przyznał, że on takowych nie widzi, a wręcz przeciwnie.

- Zezwolił pan na wycięcie ponad 50 drzew. Oprócz tego ta ulica nic się nie zmieniła, nie licząc jeszcze wymiany krawężników dla zjazdów samochodów do sklepu - mówił radny, zarzucając burmistrzowi, że wydając warunki zabudowy nie zażądał od inwestora remontu całej ulicy Chrobrego. Radny Żuchowski z kolei miał pretensje o to, że inwestor otrzymał zgodę na podłączenie się do sieci burzowej bez jej przebudowy, a przecież w tym rejonie często dochodzi do awarii.

- Tak żadne miasto nie postępuje - mówił radny. - Wszyscy przy takiej okazji wyciągają od inwestora co jest możliwe, modernizują infrastrukturę kosztem inwestycji.

Żuchowski wytknął jeszcze Bielinowiczowi, że ten nie dość, że nie dba o interesy miasta, to jeszcze pogrąża lokalnych przedsiębiorców. Dowodem na to są, według niego, zmiany w organizacji ruchu na ulicy Chrobrego, które uniemożliwią teraz wjazd w ulicę Andersa, przy której mieści się inny sklep.

Do grona niezadowolonych dołączył także wiceprzewodniczący rady Ryszard Kasprzak. Przypomniał, że na podstawie wydanej decyzji sklep miał mieć do 2 tys. m2 powierzchni, tymczasem według jego wiedzy jest ona dwukrotnie większa.

- Wysłałem tam już swoich ludzi, którzy skontrolują obiekt - poinformował radny i dyrektor miejscowego sanepidu w jednej osobie. Dodał też, że przy ustalaniu warunków budowy oszukano tych, którzy są bezpośrednimi sąsiadami działki, na której staje market, nie uwzględniając ich żywotnych interesów. Radny zastanawiał się też, gdzie będą spływać ścieki z myjni i stacji paliw, których w pierwotnych planach nie było.

- Na dzień dzisiejszy wszystko jest zakamuflowane - dzielił się swoimi wątpliwościami Kasprzak, zadając przy tym szereg pytań, m.in. kto komu dyktował warunki, inwestor miastu czy miasto inwestorowi?

Żadnych wątpliwości nie miała natomiast radna Anna Rybińska.

- Nie dość, że oszukał pan mieszkańców, to jeszcze naraża nas na straty. Pan nie jest żadnym gospodarzem, bo ten stara się o jak najwięcej korzyści dla miasta, a tymczasem okazuje się, że nasze zostało wydutkane - zwracała się wprost do Bielinowicza radna Rybińska.

ZROBILIŚMY, CO TYLKO MOŻNA

Atakowany burmistrz uważa, że wszystko jest w porządku.

Inwestor zgodnie z przepisami został zobowiązany do modernizacji pasa drogowego na takim odcinku, na jaki bezpośredni wpływ będzie miała prowadzona inwestycja. Zobowiązanie go do remontu całej ulicy byłoby niezgodne z prawem. Burmistrz zapewnia też, że zalecił zarządcom sieci wodociągowej i burzowej, żeby postawili inwestorowi takie warunki, które byłyby korzystne dla miasta. Zapowiada, że istnieje jeszcze szansa przywrócenia możliwości wjazdu w ulicę Andersa, do czasu pełnej modernizacji ulicy Chrobrego. O tym, czy obiekt przekracza dopuszczalną powierzchnię handlową 2 tys. m2 będzie się można przekonać przy jego odbiorze przez odpowiednie służby.

- Uważam, że uzyskaliśmy wszystko, co było możliwe przy budowie tego marketu - twierdzi burmistrz, żaląc się na opozycjonistów, że jeszcze nigdy z ich ust nie usłyszał żadnej pochwały.

Pamięta, że w czasie kampanii wyborczej wypowiadał się przeciwko budowie dużych marketów w Szczytnie.

- Wtedy byliśmy w innej sytuacji - tłumaczy. Ta inność, według burmistrza, polegała na tym, że nie było tak dużego zainteresowania budową marketów w miejscowościach wielkości Szczytna.

- Nie było z ich strony dużego nacisku. Teraz duże sieci handlowe schodzą do coraz mniejszych miast - mówi burmistrz i przyznaje, że trudno jest je powstrzymać. - Do blokowania tego typu inwestycji potrzebne są instrumenty, jak chociażby własność gruntu. Jeżeli inwestor ma już grunt na terenie, w którym dopuszczony jest handel, to zgodnie z przepisami trzeba mu wydać decyzję o warunkach zabudowy.

Ze sceptyka sprzed kilku lat, Bielinowicz zamienił się w zwolennika budowy dużych marketów. Twierdzi, że nie on jeden i za przykład podaje premiera Marcinkiewicza.

- Jeśli chcemy, aby Szczytno było centrum handlowym i usługowym w powiecie, to muszą w nim być duże sklepy. Ludzie z okolic, robiąc w nich zakupy, przy okazji zajrzą do innych miejsc i zostawią tam pieniądze - uzasadnia burmistrz. Jest przekonany, że gdyby Szczytno, stosując możliwe kruczki prawne zablokowało budowę dużych marketów, znalazłyby one lokalizacje w sąsiedniej gminie. Podkreśla jeszcze, że wydając zgodę na obiekt przy ul. Chrobrego, udało się zachować 600 stanowisk pracy w fabryce mebli, która groziła wyprowadzeniem działalności w przypadku odmownej decyzji. Dodatkowym atutem będzie bardzo pożądany w centrum miasta parking, dostępny nie tylko dla klientów sklepu.

Andrzej Olszewski

2005.11.30