Przez dwa wieczory w ruinach zamku krzyżackiego gościła poezja śpiewana. Podczas koncertów w ramach kolejnej edycji Spotkań Zamkowych szczycieńska publiczność usłyszała blisko dwudziestu wykonawców startujących w konkursie, był też jubileuszowy recital zespołu Czerwony Tulipan, występ olsztyńskiej artystki Barbary Raduszkiewicz oraz krakowskich bardów – Grzegorza Turnaua

i Andrzeja Sikorowskiego.

Poezja z krakowskimi bardami

DZIEŃ PIERWSZY

Pierwszy z dwóch koncertów w Szczytnie odbył się w czwartek 1 lipca. Zgromadzonej w ruinach publiczności najpierw zaprezentowało się blisko dwudziestu wykonawców startujących w konkursie XXXVII Spotkań Zamkowych „Śpiewajmy poezję”. W większości byli to młodzi, lecz już obyci ze sceną ludzie, mający w swoim dorobku nagrody w festiwalach odbywających się w całej Polsce. Część uczestników sięgała po znane utwory, m. in. z repertuaru Ewy Demarczyk czy Grzegorza Tomczaka, ale byli też tacy, którzy zaprezentowali autorskie kompozycje do napisanych przez siebie słów lub wierszy wybitnych poetów. W finale czwartkowego koncertu wystąpił zespół Czerwony Tulipan z programem „To Twoje oczy” przygotowanym z okazji 25-lecia olsztyńskiej grupy.

DZIEŃ DRUGI

Najliczniejsza publiczność pojawiła się w ruinach drugiego dnia imprezy. Najpierw zaśpiewała olsztynianka, laureatka Spotkań Zamkowych sprzed 15 lat, Barbara Raduszkiewicz. Artystka wykonała utwory do słów Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i piosenki Nicka Cave’a. Po niej na scenie pojawiły się największe gwiazdy tegorocznej edycji Spotkań Zamkowych – Grzegorz Turnau i Andrzej Sikorowski. Krakowscy bardowie zaprezentowali program zatytułowany „Pasjans na dwóch”, złożony ze swoich najbardziej znanych piosenek. Kameralną, wręcz rodziną atmosferę koncertu podkreślały pełne dowcipu rozmowy pomiędzy artystami. Przy okazji wyszło na jaw, że Andrzej Sikorowski jest zapalonym kibicem. Krakowski bard trochę żałował, że nie może oglądać ćwierćfinałowego meczu MŚ pomiędzy Urugwajem a Ghaną. Kiedy przyszedł czas na jego solową część występu, poprosił opuszczającego na kilkanaście minut scenę Grzegorza Turnaua, by ten dowiedział się, jaki jest wynik spotkania. Podczas koncertu nie zabrakło też momentów wspólnego śpiewania z publicznością, żartów i anegdot z życia krakowskiej bohemy. Nic więc dziwnego, że słuchacze długo nie pozwolili opuścić obu muzykom estrady, zmuszając ich do trzykrotnych bisów.

(ew)/fot. M.J.Plitt