Trochę o zwierzakach

Pisząc ostatnio o cocktailach wspomniałem o pochodzeniu angielskiego słowa oznaczającego mieszany trunek. Cock to kogut, a tail ogon. Nazwa odnosi się do kilkusetletniej tradycji walk kogutów. I przyszło mi na myśl jakże paskudnym stworzeniem jest człowiek, który dla własnej, niesłychanie prymitywnej rozrywki, zmusza głupsze od siebie zwierzaki, aby te nawzajem się zabijały. Walki kogutów czy psów, korrida… No w tym ostatnim „sporcie” walk zwierzęcych bierze wprawdzie udział także i człowiek, ale tak ustawiony, aby byk nie miał żadnych szans.

Kiedyś polowałem. Przez kilka sezonów. Potem dałem sobie z tym spokój. Nie byłem selekcjonerem. Miałem tylko dubeltówkę i brałem udział w polowaniach na zające, kuropatwy i bażanty. Zwłaszcza bażanty, liczne na naszych terenach łowieckich, stanowiły główny cel moich wypraw. Tym bardziej, że strzelba, której używałem nie była dubeltówką myśliwską, a długolufowym bockiem firmy FN skonstruowanym do sportowego strzelania do rzutków - trap. Była to broń niezwykle celna i dalekonośna, ale za to cholernie ciężka, co nie jest zaletą w łowiectwie.

Sympatycznie wspominam pewien wypad na bażanty, kiedy to nie udało mi się ustrzelić pięknego koguta, a to – jak mi się wydawało – z powodu jego inteligencji. Tym, którzy nie polują wyjaśniam, że w łowiectwie obowiązuje zasada pozostawienia zwierzakowi jakiejś szansy na przeżycie. Jeśli chodzi o ptaki, to można do nich strzelać tylko wtedy kiedy są w locie.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.