W tym tygodniu publikujemy wspomnienia jednego z pierwszych pracowników szczycieńskiej „Unimy”, Wojciecha Walkiewicza, który był zatrudniony w zakładzie przez czternaście lat.

UNIMA - zakład, którego już nie ma cz.3
Część produkcji zakładu szła na eksport do ZSRR i innych państw bloku socjalistycznego

SZEF UTRZYMANIA RUCHU

Wojciech Walkiewicz mieszka w Szczytnie od 1946 r. Po ukończeniu wydziału technologii i budowy maszyn dla przemysłu drzewnego i tworzyw sztucznych, w 1963 r. zaczął pracować w „Lenpolu”. - Byłem tam zatrudniony najpierw w dziale głównego mechanika, a potem na wytwórni - wspomina Wojciech Walkiewicz. Kiedy w połowie lat 70. zaczęła się budowa „Unimy”, podjął pracę w jej warszawskiej centrali. - Przez pół roku wraz z kolegą byliśmy w Warszawie. Tam zapoznawaliśmy się z urządzeniami – mówi. Potem wrócił do Szczytna, gdzie trwała budowa zakładu. - Szło to dość sprawnie – podkreśla nasz rozmówca. Kiedy zakład już powstał, był odpowiedzialny za jego umaszynowienie i przekazanie do eksploatacji. W tym okresie Wojciech Walkiewicz pracował na stanowisku szefa utrzymania ruchu. Do jego obowiązków należało zapewnienie energii elektrycznej, wody, kanalizacji, elementów maszyn oraz ich naprawy. - Ogólnie były to sprawy niezwiązane bezpośrednio z produkcją, a dotyczące funkcjonowania zakładu – tłumaczy.

TO NIE FABRYKA ŻARÓWEK

Wojciech Walkiewicz w „Unimie” przepracował 14 lat

Szczycieńskie przedsiębiorstwo zostało powołane do życia przez warszawską „Unimę – Unitrę”, która zajmowała się wytwarzaniem urządzeń na potrzeby przemysłu elektronicznego i elektrycznego. Zapotrzebowanie na nie było duże, więc konieczne stało się stworzenie zakładu, który wspomógłby tę produkcję. Pod sam koniec lat 70. „Unima” w Szczytnie została włączona do CEMI. Był to zakład produkujący półprzewodniki.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.