Stacja kolejowa w Szczytnie, przed wielu laty bardzo ruchliwa, wszak pamiętamy jeszcze, jak dużo przejeżdżało tędy pociągów, obecnie wymiera. Kiedyś był tu bufet, teraz już od dawna nieczynny, tak jak i duża poczekalnia za owym punktem gastronomicznym - ongiś azyl dla bezdomnych i noclegownia dla handlarzy ze wschodu. Teraz przyszła kolej na jeszcze jeden obiekt o dość ważkim, jakkolwiek by było, znaczeniu, widoczny na fot. 1.

Zamknięte bez wyjaśnienia

Co to jest, każdy widzi - budyneczek stacyjnego wc o dość ciekawej przedwojennej architekturze, ale obecnie odrapany, przez co szpetny, a ponadto od dwóch tygodni zamknięty na głucho.

W okienku obok drzwi wejściowych okratowanych tak, jakby wnętrze kryło nie wiedzieć jakie skarby, wisi sobie karteczka - fot. 2.

DECYZJA SANEPIDU

Jeszcze zimą w trakcie pamiętnych ostrych mrozów zamarzła rura wodociągowa, no i toaleta pozostawała bez bieżącej wody. Jednak była czynna, gdyż pani, która sprawowała nad nią pieczę, przynosiła wodę w wiaderkach. Niestety, niedawno, gdzieś tak dwa tygodnie temu, zjawił się na stacji sanepid i spenetrowawszy ubikację, nakazał ją natychmiast zamknąć.

- Co racja, to racja - mówi "Kurkowi" jeden z podróżnych, kiedy zjawiliśmy się tu w ubiegły piątek.

- Jak brak wody, no to trzeba było wydać takie polecenie, ale żeby kolej nie potrafiła naprawić usterki?

* * *

 

Dodajmy także od siebie - niby skąd taki podróżny, który zjawia się w Szczytnie po raz pierwszy, ma wiedzieć, gdzie jest dworzec PKS czy miejska targowica?

CODZIENNE DYŻURY

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Oto podróżny, czy inny człowiek tędy przechodzący może zauważyć, że pod jednym z okienek dworcowej toalety stoi sobie nieduży garnuszek - fot. 3.

Bo i nieduży jest piesek, który się z niego pożywia. Należy on do pani, która opiekowała się ubikacją. Po wizycie sanepidu administrator zamknął obiekt, nie informując kobiety kiedy i czy w ogóle toaleta będzie czynna. Starsza pani od dwóch tygodni przychodzi tu ze zwierzakiem i nadal pilnuje obiektu od rana do późnych godzin popołudniowych. Ma wciąż nadzieję, że tak jak dawniej, jej obecność będzie tu niezbędna.

PS.

"

"Kurkowi" po niemałych trudach udało się nawet zdobyć telefon do administratora kolejowych włości - siedziba jest w Olsztynie przy ul. Marii Zientary-Malewskiej, ale niestety, właśnie rozpoczynał się długi weekend i nie było w biurze kompetentnej osoby. Ma być po 3 maja, więc dopiero wówczas dowiemy się, jaki los czeka dworcowy przybytek.

WYŁYSIAŁY ŻYWOPŁOT

Kilku Czytelników "Kurka" podzieliło się z redakcją bardzo podobnymi uwagami dotyczącymi remontu ulicy Polskiej.

Tam, naprzeciw MDK-u, po drugiej stronie ulicy rośnie żywopłot - fot. 4.

Jest on jakiś taki rachityczny, miejscami wyłysiały, więc służby miejskie, zdaniem naszych rozmówców, przy okazji remontu nawierzchni, powinny wykorzenić go do cna, urządzając w jego miejscu elegancki, nowoczesny trotuar.

Ba, nic służbom miejskim, odpowiedzialnym za zieleń, do żywopłotu, bo ten, jako krzewiący się w pasie remontowanej jezdni, pozostaje pod pieczą administratora drogi, czyli miejscowego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

- W projekcie remontu nie przewidziano wycięcia żywopłotu, a jedynie jego ponowne ukształtowanie (przycięcie) - mówi "Kurkowi" dyrektor Józef Wrzyszcz.

Wycinka żywopłotu nie jest dobrym wyjściem, a opinie, z jakimi spotkał się "Kurek", że tego typu zielone ogrodzenia są niemodne i nigdzie w Polsce się ich już nie sadzi, są błędne. Wystarczy wziąć do ręki pierwsze lepsze czasopismo o tematyce ogrodniczej, aby przekonać się, że właśnie żywopłoty przeżywają teraz swój renesans (na zachodzie cieszą się niezmiennym uznaniem od lat).

"Żywopłot to ozdoba i ochrona ogrodu. W naturalny sposób odgradza nas od rozpędzonego świata i w tym tkwi jego największy sekret" - to cytat z internetowego "Ogrodu Polskiego". Tam możemy dowiedzieć się m.in., że dobrze ukształtowany żywopłot pełni kilka pożytecznych dla człowieka funkcji. Zimą chroni przed zawiewaniem śniegu i zaspami, ale co najważniejsze i co dzieje się latem - spełnia rolę naturalnego ekranu chroniącego przed hałasem oraz spalinami.

Z kolei na czytelniczym forum "Ogrodu Polskiego" możemy wyczytać takie wypowiedzi:

- Żywopłot to moja obsesja z powodu.... międzynarodowej drogi E4 biegnącej 50 m od mojego domu. Staram się za wszelką cenę odgrodzić czymś zielonym od tego utrapienia...

NIEOCZEKIWANY POWRÓT BOĆKA

- Po roku nieobecności na ul. Klonowej 1 znów osiedlił się bociek! - informują "Kurka" zaskoczeni, ale i uradowani mieszkańcy bloku. Kiedy po zamianie gniazda boćki nie pojawiły się wiosną ubiegłego roku, stracono już nadzieję, a tu taka niespodzianka! 23 kwietnia br. na szczycie bloku nieoczekiwanie pojawił się ów wspaniały ptak - fot. 5.

- Na razie jest jeden. Nic nie robi, tylko stoi i stoi, toteż nie wiadomo, co chodzi mu po głowie, czy aby gdzieś nie odleci - dzieli się z "Kurkiem" swoimi wątpliwościami pani Jadwiga, jedna z mieszkanek bloku.

Sądzę, że jednak pozostanie. Z ostatnich informacji, jakie uzyskałem, wynika bowiem, że mieszkańcy bloku przy Klonowej 1 na pewno widzieli boćka na gnieździe 28 kwietnia. Skoro przetrwał nieomal tydzień, chyba już nie odleci, aby gdzie indziej zakładać gniazdo.

ŚMIECIOWY UPARCIUCH

Z niemałym zaangażowaniem i wysiłkiem, o czym piszemy kilka stron wcześniej, miejscowa młodzież szkolna, strażacy i wędkarze porządkowali teren wokół dużego jeziora, gdy tymczasem od strony Kamionka nadal straszy wielka sterta śmieci - fot. 6.

W tym miejscu przed laty stała oczyszczalnia ścieków wybudowana na potrzeby PGR-u. Kilka lat temu gmina sprzedała działkę prywatnemu inwestorowi, który miał tutaj postawić hotel z nie byle jakimi urządzeniami do zabaw wodnych. Z wewnętrzną, ukrytą w środku budowli zjeżdżalnią do wody i temu podobnymi bajerami. Do dziś rozebrano jedynie stare budynki po oczyszczalni, przysypano kilka dołów po osadnikach i nic więcej. Hotelu jak nie było, tak nie ma, jest za to kupa śmieci.

- Ta działka pozostaje w prywatnych rękach - wyjaśnia "Kurkowi" Marek Godlewski inspektor ds. Ochrony Środowiska w Urzędzie Gminy Szczytno. - Właściciel mieszka w Warszawie i nie reaguje na monity wzywające go do uporządkowania terenu. Dostajemy zwrotne potwierdzenia odbioru naszych pism, zatem nie ma wątpliwości, że je otrzymuje, ale mimo to nic się na działce nie dzieje.

Dodajmy, że w zeszłym roku teren sprzątnęła gmina na własny koszt. W tym roku zapowiada jednak sięgnięcie po bardziej radykalne metody niż monity, aby zmusić właściciela do działań porządkowych.

2006.05.03