Niedawne zatrzymanie podejrzanego o podpalenie dużej stodoły w Świętajnie jest szeroko komentowane przez okolicznych mieszkańców. Mają nadzieję, że to już kres serii pożarów, które tak mocno dały się we znaki, szczególnie w Świętajnie oraz Spychowie.

Chcą trzymać rękę na pulsie

- Szkodliwość tego czynu jest tak duża, że trzeba zrobić wszystko, nawet powołać oskarżyciela posiłkowego, żeby sądy odczuły, że to wielki problem naszych mieszkańców – apelował podczas ostatniej sesji Rady Gminy radny Adam Mierzejewski ze Spychowa.

- Sądy są niezawisłe – odpowiadał wójt Janusz Pabich.

- Tak, ale presja społeczna czasami powoduje, że sprawa jest prowadzona lepiej. Delikwent nie wychodzi po dwóch dniach, czy miesiącach i dalej podpala – bronił swego stanowiska radny. Tłumaczył, że co prawda bezpośrednio pokrzywdzonymi są ci, którzy stracili stodołę, altanę czy dom, ale pośrednio poszkodowanym jest społeczeństwo całej gminy, od wielu miesięcy żyjące w obawie, że tragedia może dotknąć każdego.

- Wszyscy wiemy jakie skłonności ma ta osoba, co zrobiła wcześniej - mówił o zatrzymanym wójt. - Dwa lata temu sąd podjął decyzję, żeby tę osobę zwolnić i żeby była na wolności. Ciekawe, czy sąd teraz odpowie za to co się stało? – zastanawiał się na sesji Pabich.

Przypomnijmy, że w winę podejrzanego o podpalenie stodoły Tomasza D. nie wierzy jego matka. Jej argumenty przedstawiliśmy w poprzednim wydaniu gazety w art. „To nie mój syn”.

(o)