Trasa kolejnej wyprawy liczy 70 km i wiedzie do ukrytego w wielbarskich lasach pomnika Generała Samsonowa. Wycieczkę należy zaplanować na cały dzień. Najlepiej jednak wybrać się na nią z wszędobylskimi „Kręciołami”, ale czytając uważnie poniższe informacje też można tam trafić samodzielnie.

Karolinka i generał Samsonow

Dzień, który „Kręcioły” wybrały na wyprawę do pomnika – należał do szczególnych. Otóż dokładnie o godz. 10.00 obok placu Juranda przechodziły dwie pielgrzymki ze Szczytna i Mrągowa. Wiedząc, że pielgrzymi zmierzają do Wielbarka, cykliści postanowili tak zaplanowali wyprawę, by ponownie ich spotkać

Z placu Juranda rowery zostały skierowane w stronę głównego przejazdu kolejowego, a następnie ulicami M. Skłodowskiej, Sobieszczańskiego cykliści mknęli aż do Strugi starym, zmęczonym, popękanym asfaltem. W tym miejscu kieruję apel do drogowców - wąska, śródleśna szosa tak ulubiona przez wszystkich miłośników jednośladów błaga o ratunek. Miejmy nadzieję, że być może i ona wkrótce doczeka się nowej nawierzchni.

Na moście oczywiście pierwszy przystanek i pożegnanie z szosą. Teraz leśną drogą, skręcając tuż za Strugą w lewo, dojedziemy do Sasku Wielkiego. Z Sasku obok dębów – pomników przyrody jedziemy asfaltowym podłożem do głównej szosy wiodącej do Sasku Małego. Z szosy skręcamy w lewo w drogę pożarową nr 101. Ten wygodny skrót zawiedzie do Kucborka. Gdy wjedziemy do lasu kurki, podgrzybki będą kusiły, a zagajniki, w których lada moment pojawią się prawdziwki sprowokują niejednego cyklistę , by je już spenetrować. Wnet rowerowe sakwy zostaną zapełnione skarbami natury, a jajecznica z kurkami na kolację murowana. Leśną drogą, która wabi skrętami, jadąc cały czas prosto, docieramy do Kucborka. Tam warto zrobić kolejny przystanek, najlepiej połączony z degustacją lodów.

Z Kucborka tylko rzut beretem do Wielbarka. W Wielbarku należy kierować rowery na wiodącą do Nidzicy szosę. Po przejechaniu kilku kilometrów należy skręcić zgodnie z tablicą w lewo do Leśnictwa Karolinka.

Oczywiście męska część cyklistów natychmiast zaczęła śpiewać piosenkę o tym jak Poszła Karolinka do Gogolina a Karliczek za nią jak za piękną panią z flaszeczką wina. Dużo jest prawdy w tych ludowych przyśpiewkach. Tubylcy opowiadają, że swego czasu w Szymanach stacjonowało wojsko, a że żołnierze czasem mieli ochotę na tańce i flaszeczkę wina w damskim towarzystwie wymyślili prosty sposób. Otóż dali dziewczynom specjalne nożyce, którymi one przecinały druty i wówczas wojsko traciło kontakt ze sztabem. Natychmiast wysyłano patrol, by rozpoznał gdzie została przerwana łączność. Po naprawieniu szkody miał się on meldować w jednostce. Pomysłowi wojacy nie tracili czasu na poszukiwania, bo znali miejsce awarii i wiedzieli, że właśnie w okolicy Wielbarka czekają panny. Oczywiście Karolinka z Gogolina nie ma nic wspólnego z Samsonowem, ale Karolcia z Wielbarka tak, ponieważ z jednym z wojaków umawiała się w sąsiedztwie pomnika.

Rozmyślając o wesołych spotkaniach wojaków, tuż za Leśniczówką Karolinka należy skręcić w prawo, by wkrótce zatrzymać się przy pomniku Samsonowa. Tu garść historii. Obelisk powstał w miejscu, gdzie 30 sierpnia 1914 roku (niedługo rocznica) prawdopodobnie samobójstwo popełnił Samsonow - dowódca rosyjskiej armii „Narew”. Rosyjski generał właśnie w okolicach Karolinki wycofywał się wraz z grupą oficerów i olbrzymim skarbem pułkowym. Armia Samsonowa została wówczas pokonana przez niemiecką armię dowodzoną przez Hindenburga w słynnej bitwie pod Tannenbergem. W okolicach Karolinki odnaleziono ciało Samsonowa, natomiast skarbu pułkowego nie. Jeszcze teraz można spotkać w tamtejszych lasach poszukiwaczy słynnego skarbu, który mimo upływu lat, wyolbrzymiany wyobrażeniami poszukiwaczy, jeszcze teraz kusi. Zakończywszy pobyt w historycznym miejscu kierujemy się cały czas prosto i docieramy do asfaltu wiodącego na Nidzicę. Wracamy do Wielbarka. W Wielbarku oczywiście należy zajechać do Stanicy Wodnej. Tam można zjeść pożywny posiłek, wypożyczyć kajaki. Piękna pogoda sprzyja realizacji marzeń, by pokołysać się wśród fal. Rowerzyści tymczasem rezygnują z pełnej pokus wodnej wyprawy. Mają bowiem ważne zadanie do spełnienia – dodać otuchy pielgrzymom, pozdrowić ich, powiedzieć jesteśmy z Wami, życzymy dużo wytrwałości w drodze na Jasną Górę. Przed Wielbarkiem stają więc na poboczach po obu stronach asfaltu i gdy dwie grupy pątników wchodzą w ten rowerowy szpaler – dźwiękiem dzwonków oznajmiają swoje z nimi zjednoczenie. Entuzjazm pielgrzymów, ich radość i ten śpiew, który wdziera się w samo serce przez Zabiele wiedzie uduchowiony peleton rowerzystów aż do Szczytna. Trasa długa, bardzo urozmaicona i, z uwagi na historyczne akcenty, niezwykle ciekawa. A o tym, gdzie można spotkać prawdziwe skarby, niekoniecznie te ukryte przez Samsonowa, opowiem za tydzień.

Grazyna Saj-Klocek