Gminne budżety w dobie kryzysu ma ratować „podatek deszczowy”. Na taki pomysł wpadła Platforma Obywatelska, składając do sejmu projekt nowej ustawy o ściekach. Wyznacznikiem wysokości podatku mają być powierzchnie dachów oraz brukowanych podjazdów pod domami. Już teraz niektórzy mieszkańcy miasta

w obawie przed nowymi obciążeniami finansowymi planują demontaż płytek brukowych.

Gminne budżety w dobie kryzysu ma ratować „podatek deszczowy”. Na taki pomysł wpadła Platforma Obywatelska, składając do sejmu projekt nowej ustawy o ściekach. Wyznacznikiem wysokości podatku mają być powierzchnie dachów oraz brukowanych podjazdów pod domami. Już teraz niektórzy mieszkańcy miasta w obawie przed nowymi obciążeniami finansowymi planują demontaż płytek brukowych.

Kosztowne opady

Z definicji ścieków wynika, że stanowią je nie tylko zużyte wody pochodzące z gospodarstw, czy zakładów, ale i wody opadowe lub roztopowe spływające do kanalizacji burzowych z utwardzonych powierzchni obszarów mieszkalnych, przemysłowych, handlowych, usługowych i składowych (placów), a także dróg i parkingów. Dlatego w odniesieniu do gospodarstw domowych należałoby płacić „podatek deszczowy”, jeśli woda opadowa spływa z dachu na wyłożone płytkami podjazdy lub ogrody. Wyjątek stanowiłyby domy otoczone terenem nieutwardzonym - trawiastym, czy kwietnikami. Już obecnie podatek od wód opadowych pobierany jest w wielu miastach, m. in. w Koszalinie, Bielsku-Białej, czy Poznaniu. W Poznaniu w 2011 r. do miejskiej kasy z tytułu opłaty deszczowej wpłynęło ok. 3,5 mln zł. Suma to niebagatelna, więc gra jest warta świeczki. W stolicy Wielkopolski płacą właściciele wszystkich utwardzonych powierzchni nieruchomości i właściciele prywatnych posesji (z brukowanymi podjazdami).

Są jednak trudności z określeniem jego wysokości. Główny problem, jak wynika to ze stanowiska Naczelnego Sądu Administracyjnego, polega na tym, że podatki od deszczówki powinny być ściągane tylko w przypadku zainstalowania urządzeń pomiarowych. Z kolei cały haczyk w projekcie ustawy PO tkwi w tym, że sankcjonowałaby ona pobieranie podatku od wód opadowych i w takich przypadkach, gdy brak mierników. Wówczas ilość odprowadzonych ścieków ustalałoby się na podstawie powierzchni dachów i z chwilą wejścia planowanej ustawy w życie nie byłoby już żadnych problemów z wprowadzeniem podatku deszczowego.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.