Wiele rodzin z terenu gminy Jedwabno mieszka w katastrofalnych warunkach - alarmuje radny Szczepan Worobiej i apeluje do swoich koleżanek i kolegów z rady o zabezpieczenie w budżecie środków na budownictwo socjalne. Podpowiada też, że sytuację poprawiłoby wykupienie przez samorząd dawnego domu starców i zaadaptowanie go na lokale dla najbardziej potrzebujących. Sceptycznie do tego pomysłu podchodzi wójt Włodzimierz Budny.

Odkładany problem

PO CO JEST GMINA

O problemach z mieszkaniami socjalnymi dyskutowano podczas ostatniej ubiegłorocznej sesji Rady Gminy. Temat wywołał radny Szczepan Worobiej, członek komisji mieszkaniowej.

- Od kilku lat konstruujemy nowy budżet i znów nie ma w nim ani złotówki na cele budownictwa socjalnego - utyskiwał radny, apelując jednocześnie do swoich koleżanek i kolegów, by zmienić ten niekorzystny stan rzeczy. Według niego, sytuacja mieszkaniowa wielu rodzin na terenie gminy jest katastrofalna. Ostatnio przekonał się o tym przy okazji rozpatrywania wniosków o przydział wolnego domku w Witówku.

- Na ten domek wpłynęło 27 podań, z czego większość spełniała wymogi formalne - mówi Szczepan Worobiej.

Komisja złożona z niego, przewodniczącej rady, oraz przedstawicieli Urzędu Gminy i GOPS-u przeprowadziła wizję lokalną u osób ubiegających się o lokal. Wnioski z niej nie napawają optymizmem. Są przypadki, że w jednym niewielkim pokoju mieszka cała rodzina. Radny spotkał się także z sytuacją, że matka śpi w jednym łóżku z kilkunastoletnim synem.

- Patrząc na to, jak żyją te rodziny zacząłem się zastanawiać, po co jest gmina, skoro nie potrafi zapewnić swoim mieszkańcom realizacji podstawowych potrzeb - mówi Worobiej.

KORZYSTNA ADAPTACJA

Radny sugeruje przy okazji, że częściowym rozwiązaniem dramatycznej sytuacji byłoby wykupienie przez samorząd byłego domu starców znajdującego się przy ośrodku zdrowia w Jedwabnie. Według Worobieja można by było wygospodarować w nim sześć mieszkań socjalnych.

- Moglibyśmy uszczęśliwić sześć rodzin - uważa radny. Jego zdaniem byłoby to na razie lepsze i tańsze rozwiązanie niż stawianie nowych budynków. Radny szacuje, że wykup i adaptacja obiektu przy ośrodku zdrowia kosztowałyby ok. 400 tys. złotych.

- To mniej więcej tyle, ile gmina włożyła w budynek spalonej szkoły w Burdągu, który od dwóch lat stoi opustoszały i nie ma z niego żadnego pożytku - twierdzi Worobiej. Inny radny, Jerzy Pałasz jako dobry przykład adaptowania niewykorzystywanych obiektów do celów mieszkaniowych podaje dawną remizę w Jedwabnie, gdzie mimo niewielkiej powierzchni wygospodarowano cztery lokale.

- Wystarczy trochę chęci i miejsca, by stworzyć odpowiednie warunki, a ludzie już sobie jakoś poradzą - mówi Pałasz.

LEPIEJ BUDOWAĆ

Sceptycznie do propozycji radnego Worobieja podchodzi wójt Jedwabna Włodzimierz Budny.

- Budynek dawnego domu starców absolutnie nie nadaje się na mieszkania socjalne. Mieliśmy go kupić na zupełnie inne cele - mówi wójt. Dodaje też, że nie ma tam sześciu mieszkań, ale zaledwie dwa. Według niego lepsze od adaptowania na lokale socjalne starych obiektów byłoby budowanie nowych. Wójt zapewnia, że gmina czyni już pod tym kątem pewne przygotowania.

- W budżecie na 2010 rok będziemy chcieli zarezerwować na ten cel pieniądze. Mamy też zebrane projekty takich budynków - zdradza Włodzimierz Budny. Wójt liczy na to, że po mającej nastąpić wkrótce zmianie przepisów zwiększy się udział państwa w tego typu inwestycjach i będzie ono dofinansowywać je nawet w 50%. Włodarz gminy nie do końca zgadza się z pesymistyczną wizją przedstawioną przez Szczepana Worobieja. Zapewnia, że w chwili obecnej na mieszkania socjalne przysługujące na mocy wyroku sądowego nie czeka w gminie nikt. W pilnej potrzebie znajduje się, według szacunków wójta, 12-15 rodzin wymagających poprawy sytuacji mieszkaniowej. Nie ma też mowy o tym, by w budynku po szkole w Burdągu stworzyć lokale socjalne. Wobec tego obiektu władze gminy mają zupełnie inne plany. W najbliższej przyszłości ma tu powstać centrum komputerowe oraz oddziały przedszkolne dla dzieci z Burdąga, Małszewa i Waplewa.

(łuk)/Fot. archiwum, A. Olszewski