Parę tygodni temu wspominałem o pięknie i zaletach różnego rodzaju gastronomicznych ogródków, jakie możemy w Szczytnie odwiedzać. Od kilkunastu dni, dosłownie prawie pod oknami mam kolejny, niezwykle urokliwy ogródek w nowo otwartym „Piano Barze” nad małym jeziorem. Znany mi dotychczas w okolicy jedyny piano bar „Pod Żabą” w podszczycieńskiej wsi prowadzi wprawdzie od czasu do czasu intensywną działalność gastronomiczną a i niejeden improwizowany koncert też pozostał w pamięci, lecz są to imprezy raczej dość kameralne. Pomysł połączenia klasycznego baru z produkcjami artystycznymi nie jest więc nowy i został wielokrotnie sprawdzony. Nowy „Piano Bar” mieści się nad małym jeziorem przy ulicy - trudno wyczuć, choć mieszkam obok od wielu lat - ale chyba Jeziornej. Zresztą zmienia się tu wszystko ostatnio bardzo szybko, a rzeczona Jeziorna może w niedalekiej przyszłości stać się nawet przelotową autostradą. Skala nieodpowiedzialności ludzi planujących rozwiązania komunikacyjne w tej części Szczytna jest bowiem niezmierzona i wszystko możliwe. Szczęśliwie i wejście do lokalu, i ogródek znajdują się z drugiej strony budynku. Jest to najpiękniejsza lokalizacja, jaką knajpka w Szczytnie może sobie wymarzyć. Tuż przy nadjeziornym deptaku, po południu skąpana w promieniach zachodzącego słońca, lecz z lekka osłonięta przez korony starych drzew. Pozazdrościć po prostu. Miejsce to zresztą ma już za sobą pewne konotacje gastronomiczne, gdyż kilka lat temu przez jeden sezon działał tam dość popularny ogródek piwny, który niestety nie przetrwał.

Wracając do domu (przez rozkopanie 1 Maja) nie mam szans po prostu ominąć „Piano Baru”, więc zajrzałem tam już kilka razy. Wybór napitków jest, można powiedzieć, wystarczający. Może przydałoby się parę klasycznych drinków, może coś własnego pomysłu lub podpowiedziane przez gości. Na szerszą konsumpcję nie ma co liczyć, w końcu to przecież bar.

Wystrój lokalu dość jeszcze surowy, strona zabudowana ścianką stanowi miniscenkę, na której popołudniami muzykują sympatyczni młodzi ludzie. Młodzież też jak na razie przede wszystkim stanowi klientelę lokalu. Jej gustom odpowiada muzyka, jak dla mnie cokolwiek głośna, lecz powszechnie akceptowana, ba, czasem przyjmowana z entuzjazmem. Dlatego też staram się nie siadać przy bliższych muzykom stolikach, na estetycznych, ale troszkę niewygodnych krzesłach, lecz raczej na wygodnej kanapce koło baru. Ciszej trochę, słyszę co myślę i łatwiej sięgnąć po szklaneczkę. Można to nazwać kanapką tetryka. W miarę upływu czasu i sprzęty, i obyczaje w „Piano Barze” nabiorą patyny. Jak zresztą zapewnia pani Sylwia – spiritus movens przedsięwzięcia, w programie lokalu znajdą się i występy w innym stylu, w tym także i Jej świetnie prowadzonego chóru. A to może być bardzo ciekawe, szczególnie z wykorzystaniem właśnie sporego ogródka, gdzie słuchaczy mogłoby być znacznie więcej. Wyobraźnię mam bujną i aż lekko mi się resztki włosów jeżą na myśl jak byłoby pięknie, gdyby udało się właścicielom nowego baru doprowadzić do tradycji stałych letnich koncertów, o jakich zdarza się czytać, czy oglądać na fotografiach starego Szczytna, właśnie w tym rejonie.

I tak, proszę Państwa, na lato szykuje się nam nad małym jeziorem sporo atrakcji nie tylko gastronomiczno – barowych. Mamy przecież scenkę przy „okrąglaku”, nie odpuszcza programowo „dziewiątka”, ciekawymi propozycjami dosłownie zarzuca „Artystyczna” (o ile nie zasypią jej zwały kurzu, gdyż też ma nieszczęście działać przy planowanej autostradzie odciążającej przyszłą 1 Maja). A przecież pozostaje jeszcze kilka innych klasycznych ogródków, już bez ambicji artystycznych, za to raczej z gastronomicznymi. Muszę przyznać, że nawet mi się nie marzyło, że nagle znajdę się w samym środku takiego zagłębia gastronomiczno – rozrywkowego. Byle tylko właścicielom wystarczyło cierpliwości na początek i wytrwali do pełni sezonu.

Wiesław Mądrzejowski