Wyjątkowo długi tegoroczny okres świąteczny mamy już za sobą. Trwał on tym razem od piątku do środy, czyli prawie tydzień. Przez owe sześć dni telewizja serwowała nam kiczowate filmy oraz przesłodzone programy pełne odniesień do mniej lub bardziej prawdziwych świątecznych tradycji.

Zawszeć to jednak lepsze od całorocznego, codziennego oglądania na ekranie wybrańców narodu zwanych politykami, mówiących o sprawach błahych, ponieważ polityka prawdziwa, znacząca coś dla świata, jest na ogół poza zasięgiem ich możliwości percepcyjnych. Miło było zatem odetchnąć od widoku owych „hodowców”, bowiem typowy polski polityk postrzegany jest przeze mnie jak właściciel hodowli bydełka, które trzeba nakarmić i napoić, a także zadbać o nie na tyle (ani trochę więcej), aby później można je było wydoić. Stosownie i zyskownie.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.