Choć nowe lampy na murku okalającym szczycieński ratusz stoją już od kilku tygodni, to jednak wielu mieszkańców nie może ścierpieć ich widoku i tęskni za starymi, trwałe wpisanymi w miejską architekturę kandelabrami. Krytycznych zdań na temat wyglądu latarń nie szczędzą też fachowcy, według których nie pasują one do zabytkowego otoczenia i są wyrazem złego smaku.

Wykałaczki zamiast kandelabrów

WSPÓŁCZESNA TANDETA

Nowe elementy oświetlenia szczycieńskiego ratusza pojawiły się pod koniec czerwca. Wtedy też zaczęto demontaż starych, przedwojennych kandelabrów zdobiących dotąd najbardziej charakterystyczną budowlę Szczytna. Tłumaczono to złym stanem technicznym lamp. Ich miejsce zajęły latarnie stylizowane na gazowe, o standardowym wyglądzie. Podobne można spotkać w wielu innych miastach, gdzie oświetlają uliczne skwery czy osiedla mieszkaniowe. Wykonane w drugiej połowie lat 30. minionego stulecia stare lampy były dziełem miejscowych rzemieślników i zgodnie z zamysłem architektonicznym miały korespondować z ciężką, surową bryłą ratusza. W okresie powojennym, nieremontowane, przestały z czasem pełnić swoją funkcję. Dopiero na początku lat 90. za pierwszej kadencji burmistrza Pawła Bielinowicza poddano je konserwacji i naprawiono, by znów mogły świecić. Nic więc dziwnego, że były burmistrz nie odnosi się entuzjastycznie do poczynań swoich następców.

- Jestem zwolennikiem tego, by podobne obiekty utrzymywać i konserwować po to, żeby zachować ciągłość historii - uważa Paweł Bielinowicz. Wygląd nowych lamp zdecydowanie mu nie odpowiada. - To taka współczesna tandeta - ocenia były burmistrz. Argumenty o złym stanie technicznym kandelabrów go nie przekonują.

Podobną opinię na łamach „Kurka” wyraził niedawno w liście do redakcji architekt Andrzej Symonowicz, pisząc, że nowe latarnie, naśladujące lampy gazowe, lecz ustawione w zbyt dużej od siebie odległości, nasuwają mu skojarzenie z wykałaczkami.

BRAK LOGIKI

Nowe elementy oświetlenia ratusza nie przypadły też do gustu kustosz Muzeum Mazurskiego, Monice Ostaszewskiej-Symonowicz.

- Ze starymi kandelabrami zżyłam się osobiście jako osoba mieszkająca od urodzenia w Szczytnie. Dla mnie dotychczasowy wygląd ratusza to coś bezcennego, to mój osobisty Wawel, mój Zamek Królewski - mówi Monika Ostaszewska-Symonowicz. Oburza ją to, że decyzję o wymianie oświetlenia podjęto bez żadnych konsultacji społecznych, nie pytając o opinię fachowców. Jej zdaniem nowe lampy w ogóle nie pasują do ratusza i szkodzą jego estetyce.

Dziwi się przy okazji szczycieńskim urzędnikom, że nie mają cienia sentymentu do budowli, w której pracują.

Suchej nitki na nowych lampach nie pozostawia również pochodzący ze Szczytna artysta plastyk Kazimierz Napiórkowski. Według niego instalowanie ich jest złą decyzją.

- Stare lampy swoją prostą i mocną formą świetnie korespondowały z surową i monumentalną wieżą oraz pozbawionym ozdób gmachem ratusza. Razem stanowiło to logiczną całość estetyczną, teraz tej logiki brak. Obecne lampy to przykład produkcji masowej dla masowego odbiorcy (czytaj: niewyszukanych gustów), a nie projektu przygotowanego dla ściśle określonego, reprezentacyjnego miejsca - ocenia plastyk.

WICEBURMISTRZOWI SIĘ PODOBA

Z nowych elementów oświetlenia najwyraźniej dumni są włodarze miasta. Na stronie internetowej urzędu czytamy: Nowe lampy są doskonałym połączeniem nowoczesnej technologi ze starym, konserwatywnym stylem (pisownia oryginalna). Nowych lamp broni wiceburmistrz Krzysztof Kaczmarczyk. Tłumaczy, że konserwacja starych generowała bardzo duże koszty, związane choćby z wymianą niestandardowych elementów. Jego zdaniem także wykonanie replik byłoby droższe niż postawienie nowych latarń. Przyznaje, że ich projekt wybrali urzędnicy. Potwierdza, że wybór nie był konsultowany w szerszym gronie.

- Mnie i wielu innym osobom, z którymi na ten temat rozmawiałem, nowe lampy się podobają - mówi wiceburmistrz.

Byliśmy także ciekawi, co stanie się ze zdemontowanymi kandelabrami. Wiceburmistrz Kaczmarczyk tłumaczy, że pochodzące z nich elementy będą służyć jako części zamienne do pozostawionych przy wejściu do urzędu dwóch starych lamp. Uniknęły one demontażu dlatego, że stoją na terenie należącym nie tylko do miasta, ale też do innych współwłaścicieli ratusza. Krzysztof Kaczmarczyk podkreśla, że wymiana lamp odbyła się za zgodą wojewódzkiego konserwatora zabytków.

WIOTKIE LATARNIE

Wątpliwości wśród mieszkańców wzbudza też konstrukcja nowych latarń zamontowanych w parku nad małym jeziorem. Swoje uwagi na ich temat przekazał nam właściciel sąsiadującej z jeziorem posesji, geodeta Tomasz Lewandowski. Jego zdaniem lampy są zbyt wiotkie, a żarówki będą łatwym łupem dla wandali.

- Te latarnie nie wytrzymają próby czasu. Na kanwie wcześniejszych doświadczeń powinno się wybrać lampy solidne, bo te przetrwają miesiąc - przewiduje Tomasz Lewandowski.

Wiceburmistrz Kaczmarczyk uspokaja, że nowe oświetlenie zostało dobrane przez fachowców, którzy brali pod uwagę różne czynniki.

- Gdybyśmy oglądali się na wandali, niczego nie można by było zrobić - odrzuca zarzuty wiceburmistrz.

Ewa Kułakowska/Fot. M.J.Plitt