Odkąd jestem na świecie, a to już wiele lat, kolejne polskie władze obiecują mi bogactwo. Najpierw gwarantowała je naszemu narodowi przyjaźń z wielkim bratem ze wschodu. Później Edward Gierek zapewniał, że doprowadzi do tego, aby „Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatnio”.

Obecna dobra zmiana też lubi obiecywać. Tymczasem czas ucieka, a z tym dostatkiem jest raczej średnio. Ale pomarzyć można. Zatem przyszło mi do głowy, aby rozeznać się w temacie cennych kruszców. Zwłaszcza złota. Ja to już raczej nie doczekam czasów, kiedy taka wiedza mogłaby mi się na cokolwiek przydać, ale może niektórzy czytelnicy dożyją epoki prawdziwego bogactwa. A wtedy... jak znalazł.

Powszechna żądza złotego kruszcu, to prawdziwy fenomen. Zaczęło się 3000 lat p.n.e. W Egipcie. To Egipcjanie pierwsi odkryli piękny, żółty metal i zaczęli wytwarzać z niego biżuterię. W wielu częściach świata, w zasięgu ówczesnych egipskich możliwości handlowego eksportu, wyroby te, a zatem i kruszec, stały się synonimem luksusu. Uparcie odkrywano kolejne złoża szlachetnego metalu. Pomalutku jego starannie odważone i opieczętowane kawałki stawały się monetą uznawaną w międzynarodowych płatnościach. Ten nowo wynaleziony pieniądz zastąpił dotychczasową, przestarzałą, bezpośrednią wymianę towarową, czyli niewygodny system coś za coś. Na przykład hodowlanego zwierzaka, za płody rolne. Warto dodać, że w Egipcie już wcześniej o 1000 lat wydobywano srebro. Srebrne ozdoby odnaleziono w dawnych grobowcach, ale raczej dość nieliczne. Natomiast w późniejszych czasach, takiego na przykład biblijnego Abrahama, wg tekstu Starego Testamentu, oceniało się, jako bardzo bogatego, ponieważ posiadał wielkie ilości srebra. Abraham żył 2000 lat p.n.e.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.